Drugi Beskidzki Plener Fotograficzny 11-13 lutego 2000
"Dziś zaczyna się plener." Z taką myślą obudziłem się w piątkowy poranek.
Nie mogłem się doczekać kiedy zjawię się na naszych kwaterach. Zrobiłem
zakupy w fotograficznym i już mknę w stronę Wisły. Za progiem kwater dobiegł
mnie gwar; to Krakusy w składzie Dorota, Agata, Kasia, Bogusia, Piotr i
Maciek rozpakowywali rzeczy. Okazało się , że dzień wcześniej przyjechał już
Sławek z Martą oraz załoga ze stolicy: M@gd@, Przemek, Czarek i Borys. Po
chwili dojechał Zbyszek aż ze Szczecina i tradycyjnie poszliśmy do Karczmy
Beskidzkiej. W czasie degustacji napoju bogów zwanego potocznie pyfkiem
kolejno dołączali się kolejni plenerowicze. Nie wdając się w szczegóły
powiem, że na kolacji można już było zauważyć Majkę z Radkiem, Michała
z Magdą, Jacka z Ewą, Przemka z Agatą, Pawła, Tomka z Krzyśkiem oraz
Kasię z Szymonem. Tradycyjnie po kolacji udaliśmy się do imprezowego pokoju
nr 3 na slajdowisko. Wszystko przebiegało w atmosferze spokoju, aż tu
nagle... Jacek wyjmuje slajdy :-). Myślę sobie , trochę wcześnie jak na
spanie :-) ale zobaczymy co będzie. I moi drodzy ów ewenement trza by zapisać
w kronikach listy ponieważ nikt z plenerowiczów nie usnął na Jackowych
slajdach. Slajdowisko było ciekawe; można było zobaczyć diaporamę Zbyszka,
wprawdzie tylko na jednym rzutniku ale zawsze, zdjęcia z plenerów w Wiśle
i Krakowie oraz zdjęcia małego Mikołaja czyli syna Jacka, który to (Jacek
nie Mikołaj) uraczył nas tym magazynkiem czterokrotnie :-). Impreza
oczywiście przedłużała się tak, że jeszcze dotarli do nas Justyna
z Michałem oraz już nad ranem Dilvish z żoną Asią, córką Olą
i dalmatyńczykiem Simbą (że nie wspomnę o statywie z głowicą). I tak to około
godziny 3:30 zakończył się pierwszy plenerowy wieczór.
W sobotę śmiałe plany wyjazdu godzinie 10:00 oczywiście nie spełniły się. Więc Czarek z Borysem i Pawłem pojechali sobie samopas do Przełęczy Salmopolskiej. W międzyczasie dołączył do nas Andrzej z Jackiem M. i pojechaliśmy nad zaporę do Wisły Czarne. Po godzinie fotografowania podjechaliśmy do strażnicy gdzie czekały na nas sanie i po małych przygodach z parkowaniem już sunęliśmy Doliną Białej Wisełki w kierunku Kaskad Rodła. Niestety nie obyło się bez wpadki i zapomnieliśmy o Dilvishu z rodziną i o Justynie z Michałem. Po za tym nie wszyscy chcieli skorzystać z dobrodziejstw techniki :-) i Jacek M. z Andrzejem poszli piechotą. Po dotarciu na "parking" podeszliśmy kawałek do wodospadów. Po drodze można było zwiedzić sobie małą jaskinię lodową. Po serii zdjęć typu " o, jaki ładny wodospad" :-) zeszliśmy do góralskiego szałasu na ognisko. Jak wszyscy wiedzą świniak został skonsumowany przez inną grupkę smakoszy więc my postanowiliśmy posilić się kiełbaskami. Oczywiście nie obyłoby się bez pyfka, którym to raczył nas Jacek by wypić zdrowie małego Nikoniarza :-). Czas jednak szybko płynął i trzeba było wracać na kwatery. Ledwo dotarliśmy, a już mieliśmy okazją przywitać nowych plenerowiczów. Spóźnialskimi okazali się Monika i Wojtek z Krakowa. Następnie tradycyjna kolacja w Beskidzkiej. Nagle powstało małe zamieszanie. Ktoś przyjechał. Wywiad doniósł, że to Zenon. Zanim jednak wszedł my zdążyliśmy się przygotować i na powitanie dostał kilkaset błysków z naszych lamp. Plany zakończenia wieczoru w pubie Alcatraz zawiodły ponieważ nie było miejsc dla wszystkich. W takim wypadku sprawdzonym sposobem na uratowanie sytuacji jest zrzutka. Więc po rundce z czapką w ręku już mieliśmy na pyfko. I tak to zaczął się drugi i niestety ostatni wieczór plenerowy. Ponieważ dojechało kilka osób powtórzyliśmy slajdowisko, no a dalej to już normalnie: raczyliśmy się pyfkiem, pstrykaliśmy zdjęcia i wspominaliśmy dawne plenerki. I tak ok. godz. 4:00 zakończyliśmy imprezkę. W niedzielę rano wyjechaliśmy na Czantorię wyciągiem krzesełkowym i podeszliśmy na szczyt. Po zrobieniu grupowego zdjęcia postanowiliśmy pójść do czeskiego schroniska aby coś przekąsić. Oczywiście nie wszyscy mieli paszporty, ale po pertraktacjach ze Strażą Graniczną udało nam się wszystkim dostać do schroniska. Po "zatankowaniu" wróciliśmy na kwatery by się spakować i pojechaliśmy na umówione spotkanie do Cieszyna. Po późnym obiedzie towarzystwo powoli rozjeżdżało się do domów. I tak o godzinie 18:00 plener został zakończony. Do zobaczenia na Trzecim Beskidzkim Plenerze Fotograficznym w 2001 roku. Widział, przeżył i opisał Tomek Jedzok. |